Noworoczne postanowienia, czyli coroczny fuckup

Nowy rok atakuje nas z wielu stron propozycjami i wsparciem w przygotowaniu tzw. planów/zobowiązań/obietnic noworocznych*. Nawet przed chwilą przeczytałem na znajomym profilu FB: „Za chwilę początek Nowego Roku, a więc warto pomyśleć o planach, misjach i celach.”.

Szczerze mówiąc od paru lat mam takie noworoczne postanowienia w… poważaniu. Z prostej przyczyny: są nieskuteczne ze swojej natury.

Jak dla mnie nowy rok nie jest nowym etapem życia. Nie jest momentem, w którym chcę coś zmienić. No może poza kalendarzem na ścianie. Po prostu kolejna data (i kolejne archiwum maili w pracy). Nic się nie kończy, nic specjalnego się nie zaczyna. Więc co miało by być powodem refleksji, która skusiła by mnie do jakiś wewnętrznych zobowiązań?

Ponadto patrząc na „śmieszniejszą” stronę życia (czy też bardziej sarkastyczną) obiecanki noworoczne są tak zohydzone, że łatwo się z nich ?wywinąć? („Oj, tak? taka sobie noworoczna obietnica… Nikomu nie wychodzą…”). Ponadto „tradycja” taka sprzyja przekładaniu naszych planów na (niegdysiejszą) przyszłość. „O, wezmę się za to po nowym roku!”. To najlepsze hasło, aby nie wziąć się za „to” nigdy.

Jednym słowem, w większości przypadków składając sobie lub innym takie noworoczne postanowienia od ręki szykujemy się do fuckupu związanego z ich niedotrzymaniem.

Kiedy wobec tego warto robić sobie „obietnice”, aby nie ponieść porażki?

Przede wszystkim w tych momentach, które są dla nas osobiście ważne. Nie musi to być oznaczony w kalendarzu dzień nowego roku, urodzin, imienin, rocznicy ślubu czy innej. Może to być dowolny moment, w którym znajdziemy chwilę czasu na refleksje i zastanowienie się, na czym nam naprawdę zależy, co chcemy osiągnąć.

Również wówczas, gdy jesteśmy na takie zobowiązania najzwyczajniej w świecie gotowi. Gdy jesteśmy przekonani do ich realizacji. Jesteśmy pewni, że chcemy TEGO naprawdę. Bo jak nie, to za chwilę nam się odechce…

No i co najważniejsze – nie róbmy sobie obietnic. Posłuchajmy podejścia, które proponuje coaching i ZAPLANUJMY to co chcemy osiągnąć. Powiedzenie sobie, że „w te wakacje ukończę kurs nurkowania” jest fajne. Ale poświęcenie chwili czasu na poszukanie i wypisanie, co i kiedy mogę w tym celu zrobić, na zbudowanie PLANU jest skuteczniejsze, prawda?

A o to przecież chodzi, aby nasze marzenia dały się zrealizować. Czego i Wam i sobie na nowy rok życzę 😉

* na hasło „obietnice noworoczne” wujek Google wskazuje około 21 800 wyników