Dobra Porażka na TEDxGdynia 2018

Jest taka scena, na której każda osoba, która występuje publicznie, chce się pojawić chociaż raz w życiu. To scena TEDx-a – najbardziej znanej na świecie konferencji, poświęconej technice, rozrywce i design-owi. Przyznam się Wam, że zaraz po zejściu ze sceny byłem… załamany swoim wystąpieniem. Na szczęście…

Na szczęście całość nie wyszła tak źle, jak wydawało mi się zaraz po wyjściu z „czerwonego kręgu” 🙂

Przygotowywałem się do tego wyjątkowego wydarzenia dużo wcześniej. Od chwili, kiedy wiedziałem, że wystąpię na TEDxGdynia z tematem poświęconym porażce, pisałem na bloga, szykowałem inne wystąpienia czy wypowiedzi z myślą o tym wydarzeniu. Gromadziłem wiedzę i ćwiczyłem różne pomysły. Nie wszystkie w ostateczności znalazły się w TYM wystąpieniu, ale dzięki takiemu podejściu miałem pewien zbiór elementów, pomysłów na wypowiedź.

Organizatorzy wydarzenia zapewnili prelegentom wsparcie w postaci zajęć z Piotrem Buckim. Z Piotrem miałem okazję już kilka razy się spotkać na prowadzonych przez niego warsztatach. Dlatego część teoretyczna była dla mnie bardziej przypomnieniem wcześniej nabywanej wiedzy, ale przypomnieniem bardzo cennym. Bo jak zwykle coś człowiekowi umknęło czy coś zaczął robić po swojemu (niekoniecznie lepiej 😉 ). Zawsze warto przypomnieć sobie fajne modele działania (tu: przygotowywania wypowiedzi) czy dobre praktyki.

Również w ramach organizacji wydarzenia prelegenci mogli spotkać się z Piotrem „sam na sam” i omówić pomysły na prezentacje. Udało mi się znaleźć czas na przygotowanie się na to spotkanie i przybyłem z gotowym szkicem tego, co chciałem powiedzieć. Jak zwykle po rozmowie z Piotrem i użyciu jego „narzędzi drwala” drewniana wersja prezentacji zamieniła się w nieco subtelniejszą konstrukcję. W użyciu była m.in. piła łańcuchowa do odcinania zbędnych wątków, pozwalająca pozostawić to, co niezbędne, aby przekazać wymyślone przesłanie. Przydał się też zestaw betonowych podpór stropowych, podtrzymujących główne myśli i ograniczających zapadanie się wspomnianego przesłania. W użyciu był też śrubokręt zegarmistrzowski, podkręcający anegdoty, które miał nieco „odmarmurzyć” całość prezentacji oraz duże garście przypraw, dodające nieco smaczków i zapaszków. Takich smakowitych zapaszków.

Po tym spotkaniu do zrobienia pozostało „tylko” kilkanaście slajdów, poprawiona i docięta do czasu wypowiedzi wersja skryptu oraz… co najmniej kilkunastokrotne powtórzenie prezentacji NA GŁOS. Ja mam taki zwyczaj, że często przygotowuję się do wystąpień przez wizualizacje – działań i wypowiedzi. Na to najłatwiej znaleźć czas i miejsce – czy w samochodzie w drodze do/z pracy, pod prysznicem czy w pociągu. Natomiast tym razem dodatkowo chciałem to wszystko powiedzieć. Tak, jak robiłem parę lat temu występując jako uczestnik w programie akceleracyjnym Go Creative/Business na Start. Wówczas 3-minutową prezentację powtórzyłem ponad 30 razy. I dzięki temu powtarzaniu prezentacja wyszła dokładnie tak, jak sobie zaplanowałem.

Tym razem też miałem taki plan. Niestety, zawsze było coś „ważniejszego”, co powodowało, że przekładałem ćwiczenia na następne dni… I tak aż do dnia prezentacji. Pierwszy raz powiedziałem całą prezentację na głos rano w dniu TEDx-a. „Całą” to dużo powiedziane, bo co chwila zapominałem, co mam powiedzieć. W efekcie stanąłem na scenie z przeświadczeniem, że jestem słabo przygotowany do TAK WAŻNEGO wystąpienia. A bardzo mi zależało (jak każdemu występującemu na TEDx-ie), żeby dobrze wypaść…

Po wystąpieniu byłem załamany… Uznałem, że prezentacja mi nie wyszła, bo słabo opowiedziałem, zapomniałem o paru rzeczach i stałem jak drewniany kołek recytując to, co przygotowałem. Jednym słowem wpadłem w standardowy dla mnie na ważnych wydarzeniach tryb „był fakap”.

Natomiast za chwilę podszedł do mnie Przemek Staroń, który… pogratulował mi wystąpienia. Podobne sygnały dostałem też od kilkorga znajomych, którzy byli obecni na widowni. Bardzo mile mnie zaskoczyły tak pozytywne reakcje na coś, co wydawało mi się moją Wielką Gdyńską Porażką.

Tak jak wcześniej napisałem, często zdarza mi się efekt „niezadowolenia z wystąpienia”. I szczerze mówiąc, jest to dla mnie z jednej strony jakaś motywacja do doskonalenia w tym obszarze. Z drugiej strony nauczyłem sue mieć dystans do takich myśli, które pojawiają się zaraz po wystąpieniu i staram się im przyglądać z dystansem. Ciężko to robić, ale się da.

A wam polecam kilka rad, które wniknęły z doświadczania z moich już około 100 wystąpień. Może komuś się przydadzą 🙂

 

Nie myśl o tym, czego nie powiedziałeś. Widzowie nie wiedzą, co chciałeś powiedzieć i co pominąłeś. To co usłyszeli traktują jako to, co miałeś powiedzieć.

Jeśli po prezentacjach masz kaca, że były nieudane, przy kolejnej poproś kogoś, aby je na bieżąco nagrał i zaraz potem sobie ją obejrzyj. Lub szybko zapytaj kogoś o opinię. Mi to pomaga wydobyć się z trybu „był fakap” 😉

Mówi tylko to tym, na czym się dobrze znasz. Wówczas nawet zapomnienie jakiegoś „wyuczonego” wcześniej fragmentu nie będzie problemem. Uzupełnisz to sobie wiedzą, którą posiadasz.

Do ważnych prezentacji przygotuj się wcześniej opowiadając o tym, co chcesz na niej powiedzieć, na innych wystąpieniach. Wówczas możesz wypróbować fragmenty, koncepcje, anegdoty czy sposób prezentacji. Później poczujesz się pewnie

Porozmawiaj o swojej prezentacji z kimś, kto też ma jakieś doświadczenie w tego typu sprawach. Warto posłuchać opinii z drugich uszu i oczu, aby wcześniej usunąć rzeczy, które mogą przeszkadzać w odbiorze Twoich myśli.

 

PS. Ciekaw jestem Waszych opinii o moim wystąpieniu na TEDxGdynia. Pochwały są oczywiście mile widziane ;-), a najcenniejsze są uwagi, co mogę następnym razem zrobić lepiej. Zapraszam do komentowania na dole strony. Dziękuję!

 

foto i video: TEDxGdynia