Co jest potrzebne, aby rzeczowo rozmawiać o błędach i wyciągać z nich wnioski?
Często słyszę – „Dzień Porażki, naprawdę? Ale czemu akurat taki temat? Jakiś dziwny.” Tak, taki temat, bo uważam, że nic bardziej nie uczy niż błędy. Oczywiście nie zawsze i nie każde błędy. Według mnie, aby porażka uczyła, niezbędne są 3 elementy.
ŚWIADOMOŚĆ
Świadomość tego, co planowałam osiągnąć, ale się nie udało – całkowicie lub częściowo. Świadomość tego, co mi w tym przeszkodziło, jak można było tego uniknąć oraz świadomość, że analiza niepowodzenia może wzmocnić kolejne działania, a też przyniesie ulgę, gdy ją przepracuję.
POKORA
Pokora, żeby przyznać się przed samą sobą czego nie przewidziałam, o czym mogłam pomyśleć, ale tego nie zrobiłam, czego jeszcze przed chwilą nie wiedziałam lub nie doceniałam. Przyznanie się do tego, że nie wiem, nie umiem wszystkiego i że ciągle się uczę.
ODWAGA
I odwaga do podzielenia się tym ze swoim zespołem czy z większym gronem, jak w przypadku Dnia Porażki. Publiczne powiedzenie – „Hej, nie jestem nieomylny/nieomylna” w naszej kulturze „wszystkowiedzenia” i presji osiągania sukcesów nie jest łatwe.
Póki o tym nie opowiesz, jedynie Twój wewnętrzny krytyk będzie miał dostęp do tych informacji. Jak ich znam, to z pewnością będą mieli niezłe używanie. Krytycy owi żywią się naszymi błędami. Analizowanie ich jedynie w swojej głowie tylko ich dokarmia. Podzielenie się z kimś wnioskami z błędów daje możliwość zebrania informacji zwrotnej. Może w tej sytuacji jest jeszcze coś, czego nie zauważyłam, a ktoś widzi to z dystansu. Ponadto uruchamia dialog i ośmiela innych do dzielenia się swoimi błędami oraz buduje, ciągle trudne w naszej kulturze, przyzwolenie na niebycie idealnym. Bo wszyscy wiemy, że nie jest to możliwe, a z jakichś powodów ciągle mamy wobec siebie takie wymaganie.
Niewiele organizacji podchodzi otwarcie do błędów jako do elementów, które mogą wzmocnić i wzbogacić ich działania. Ciągle zbyt rzadko możemy usłyszeć w firmie po projekcie „Ok, to teraz przyjrzyjmy się, co mogliśmy zrobić lepiej. Nie Ty, czy ja. Tylko my razem jako zespół.” A jeśli słyszymy, to niestety często jest to przykrywka do szukania winnych lub przerzucania odpowiedzialności na kogoś siedzącego obok lub niżej. Jak to się mówi „sukces ma wielu ojców, ale porażka jest sierotą”. Dlatego jak myślę o Dniu Porażki to przede wszystkim mam w sobie ogromnie dużo szacunku i wdzięczności dla osób, które zdecydowały się wystąpić – poprowadzić prelekcję lub warsztat, bo w kulturze szukania winnego podnoszą rękę i mówią „Ja coś schrzaniłem/schrzaniłam”.
Macie kogoś takiego w swoim zespole, firmie, kto zachęca do rozmawiania o błędach? Może przyda mu się wsparcie kolejnego głosu. We dwoje zawsze możecie więcej zdziałać. Pierwszym krokiem może być oddzielnie błędu od człowieka. Przez chwilę powiedzieć sobie po dziecinnemu „samo się wydarzyło” i zastanowić się nad tym, jak się wydarzyło. Czego zabrakło? Co przeszkodziło? Co można było zrobić inaczej? W czym nam odpowiedzi na te pytania pomogą następnym razem?
I nie chodzi o to, aby nagradzać czyjąś niekompetencję, ale aby zadać sobie pytanie na czym firma więcej zyska – gdy ukarze Kowalskiego czy gdy zrobi analizę i wykorzysta jej rezultaty w przyszłości? Być może Kowalski, który faktycznie odpowiada za dany błąd, nauczy się więcej przez wyciągnięcie wniosków niż otrzymanie „kijem” od przełożonego? W tym drugim przypadku małe jest prawdopodobieństwo, że następnym razem się przyzna… Badania nad wychowaniem pokazują dość wyraźnie, że ani kij, ani marchewka nie działają zbyt dobrze. Zachęcenie pracowników do rozmawiania o błędach bez ryzyka, że ktoś poniesie konsekwencje, zwiększy otwartość dzielenia się nimi, co umożliwi uczenie się.
Gdy więc zastanawiam się co jest potrzebne, żeby rozmawianie o błędach było możliwe, to z pewnością są to: świadomość, pokora i odwaga.
Ale co jest niezbędne?
ZAUFANIE
Zaufanie – do zespołu i do przełożonego, że to, co powiedzą nie zostanie wykorzystane przeciwko nim, a wzmocni wspólne działania.
Pytanie do kogo zaufanie mają nasi prelegenci? Bo przecież nie znają swojej publiczności, nie wiedzą kto zasiądzie na widowni. Z mojej perspektywy, myślę, że mają zaufanie przede wszystkim do siebie i swojego doświadczenia. Oni już wiedzą jakie korzyści można wyciągnąć z błędów oraz mają gotowość i otwartość dzielić się tym z innymi.
Mam nadzieję, że ci, którzy pytają „Dzień Porażki, naprawdę? Taki dziwny temat?” będą mieli okazję posłuchać opowieści naszych prelegentów podczas Dnia Porażki i niebawem dołączą do grona odważnych, dyskutujących o błędach.
reklama własna