Raz, gdy chciałem założyć startup…

Miało być tak pięknie… Świetny pomysł. Fajny design. Brak konkurencyjnych rozwiązań. Doświadczony w prowadzeniu pomysłodawca, któremu „prezentacje jedzą z ręki”. Czyli gotowy przepis na startupowy sukces, co nie?

Luty 2014

Gdański Inkubater Starter rozpoczyna rekrutację do programu akceleracyjnego dla startupów „Go Creative. Biznes na Start„.

Najpierw eliminacje, które mają wyłonić (bodajże) dziesiątkę najbardziej rokujących inicjatyw, które przejdą do dalszego etapu i będą mogły rozwijać swoje pomysły pod okiem doświadczonych doradców i trenerów oraz wziąć udział w koknkursie z pulą 60 tys. złotych nagrody + darmowym miejscem, w którym startup mógł mieć siedzibę, na open space Startera. Niezłe wsparcie jak na początek!

Pracowałem wówczas kilkanaście lat w dużej korporacji. I nie ukrywam, że myślałem o jakimś dodatkowym biznesie, najlepiej internetowym. Z jakąś wartością nie tylko finansową, ale też społeczną.

Jednym z pomysłów na startup, z którym koniec końców wystartowałem do Go Creative, był projekt serwisu edukacyjnego, który w szczegółowym, 8-stronnicowym zgłoszeniu, opisałem tak:

Podstawowym celem działania mojej firmy ma być udostępnianie osobom w wieku szkolnym (od przedszkolaka do maturzysty) materiałów edukacyjnych w postaci filmów oraz korepetycji on-line.

Podstawowym produktem będzie serwis Internetowy, z którego można korzystać za pomocą komputerów stacjonarnych, urządzeń przenośnych oraz smart tv. Jego wartością będzie dostępność potrzebnej wiedzy 24 godz. na dobę, za pomocą różnych kanałów podłączonych do Internetu. Ponadto użytkownicy będą mieli wpływ na zawartość serwisu poprzez ocenianie materiałów czy zgłaszanie potrzeb na korepetycje czy szkolenia z konkretnych dziedzin. I to wszystko w atrakcyjnych cenach dużo niższych od tradycyjnych kanałów dostarczania wiedzy.


PORAŻKA NIE JEST PRZECIWIEŃSTWEM SUKCESU, ALE DROGĄ DO JEGO OSIĄGNIĘCIA!

Piszemy dla was o mniejszych i większych fuckupach znanych ludzi, marek czy firm. Dzielimy się historiami naszych gości, przyjaciół czy nawet swoimi!

A CO Z WASZYMI HISTORIAMI?

Dajemy Wam szansę i miejsce na podzielenie się historiami Waszych porażek, błędów, niepowodzeń, fuckupów. Opowiedzcie nam o nich i podzielcie się z innymi najcenniejszym darem, jaki możecie dać dzięki swoim porażkom – doświadczeniu, które przeżyliście i które możecie podarować innym!


Co kryło się za powyższym pomysłem?

Obserwacja, że brakuje miejsca, gdzie zebrane są filmy edukacyjne, które mogą wesprzeć naukę szkolną. Na przykład na YouTube jest dużo cennych materiałów edukacyjnych. natomiast ich wyszukanie, zwłaszcza takich, które będą wspierały realizowanie podstawy programowej, jest czasochłonne. I nauczyciele, rodzice czy uczniowie muszą powtarzać taką pracę.

Wymyśliłem, aby stworzyć serwis agregujący linki do takich materiałów. Pogrupowanie ich wedle tematów i wieku uczniów. Opisanie w sposób wiążący dane materiały z określonym tematem danego przedmiotu.

prototyp serwisu z edukacyjnymi wideo, czyli edtivi.pl

Ślicznie, nie?

Nie miałem zamiaru tworzyć treści, ale udostępniać linki do materiałów obecnych na innych serwerach, w szczególności na największym z nich, czyli YouTube.

Oczywiście w ramach formularza zgłoszeniowego trzeba było opisać, na ile ten pomysł jest oryginalny. Jak każdy 😁 wyszukiwarką Google posługiwać się umiem. A skoro 15-minutowe wyszukiwanie nie dało żadnych sensownych rezultatów, nie pojawiły się prawie żadne konkurencyjne rozwiązania, to do formularza trafił odpowiedni zapis…

Let’s pitch!

W ramach rekrutacji poza wypełnieniem formularza opisującego startup należało stawić się przed komisją konkursową, zaprezentować swój pomysł i odpowiedzieć na parę pytań.

Prezentacja – „Żaden problem”. W tym czasie w pracy w korporacji robiłem i pokazywałem średnio 2-3 prezentacje w tygodniu, więc wprawę miałem. Potrafiłem bardzo dokładnie wypełnić około godziny czasu, którą każda z prezentacji, wraz z pytaniami i dyskusją, zajmowały. Robiłem bardzo ładne slajdy, zawierające wszystkie potrzebne informacje. Pod ręka zawsze miałem potrzebne, zweryfikowane dane. Więc doświadczenie w tzw. pitchowaniu miałem.

Skądinąd wiedziałem, że prezentacje „startupowe” mają trochę inny format i tempo, niż „korporacyjne”. Mniej slajdów, mniej informacji na slajdach. No i w przypadku Go Creativ – 15 minut na przeprowadzenie prezentacji i pokazanie pomysłu. Więc wspiąłem się na szczyt kreatywności i wykorzystałem umiejętności „mistrza powerpointa” przgotowując coś, co miało być efektywne i efektowne. Efekt poniżej…

prezentacja pokazana na Go Creative, 2014

Komisja składała się z reprezentantów Inkubatora Starter oraz współpracujących ze Starterem doświadczonych przedsiębiorców, którzy wspierali już nie jeden startup.

Jedną z osób, które w niej zasiadały, był Rafał Janik. Bardzo szanowana osoba nie tylko w trójmiejskim środowisku przedsiębiorców, z dużym doświadczeniem w rozwoju startupów, a także w sprzedaży i marketingu.

Zgadnijcie, czemu z całej komisji pamiętam tylko Rafała? 🤔

Do prezentacji przystąpiłem z podniesionym czołem, starają się wydobyć całą swoją elokwencję i opowiedzieć o wszystkich sprawach, które uznałem za ważne, pożyteczne czy dobrze przekonujące do swojego pomysłu.

Miałem na to 15 minut. Po tym czasie byłem w połowie prezentacji. I musiałem skończyć.

No cóż, był to bardzo duży pstryczek w mój nos, który dałem zresztą sobie sam. Prezentację wcześniej przeglądałem opowiadając ją w myślach, a nie na głos. I w tych 15 minutach się mieściłem… Do tego nie miałem przygotowanego precyzyjnie tego, co najważniejszego chciałem przekazać. Więc już „na scenie” opowiadałem więcej, niż planowałem. I to wszystko spowodowało, że doleciałem do połowy trasy…

Ale nie to było najgorsze…

Zaczęła się sesja pytań…

Veni, vidi, …cecidi

I tu się okazało, jak bardzo nieprzygotowany byłem z moim pomysłem. Poległem przede wszystkim na dwóch tematach:

  1. Konkurencja
  2. Przepisy prawa

1. Konkurencja

Rafałowi wystarczyły 2 minuty, aby znaleźć serwisy internetowe, które oferują materiały wideo cenne dla edukacji. I to już uporządkowane. I to oryginalne. Na przykład dobrą robotę robił już wówczas serwis Khan Academy. Którego ja nie znalazłem. Nie ukrywam, że najadłem się wstydu z tego powodu. Bo to był fakap, którego mogłem w prosty sposób uniknąć, poświęcając więcej czasu na wyszukiwanie i kombinując z frazami innymi niż „materiały edukacyjne wideo dla szkół”. Nie pamiętam, czy ta fraza była taka, ale niestety nie kombinowałem z innymi…

2. Prawo

Nie sprawdziłem niestety, że udostępnianie cudzych treści, zwłaszcza masowe, odpłatne i oczywiście bez zgody właścicieli, jest niezgodne z prawem. Nie przyszło mi to do głowy. Bo przecież YouTube udostępnia to za darmo (a w zasadzie „za darmo”, bo płacimy oglądając reklamy). Więc chyba można to jakoś udostępniać. Tym bardziej, że płatność miała być za uporządkowanie treści i na utrzymanie serwisu, a nie za treści. Tak, wiem, byłem naiwny. A raczej mocno niedoinformowany. Uświadomiła mi to dobitnie komisja…

O tym, jak się skończył ten etap udziału w Go Creative tak napisałem zaraz po moim „wystąpieniu” tak:

Zainteresowanych informuję, że dzisiaj w ramach Go Creative odbyła się nierówna walka pomiędzy słabo (jak się okazało) przygotowanym zawodnikiem i gronem jurorów zaprawionych w bojach z dziwnymi pomysłami. Efektem walki jest kilka bolesnych siniaków na umyśle zawodnika, kilka zebranych cięgów-lekcji, pakiet wniosków do wyciągnięcia (o których jeszcze napiszę) i chęć dalszej walki. Jeśli jakimś psim swędem jednak zakwalifikuję się do dalszej części tej przygody, to poproszę, aby ten pan, co mnie dzisiaj zmaltretował, był moim Mentorem. Uwielbiam uczyć się od ludzi o kompetencjach dużo większych niż moje 🙂

Czy bardzo się zmartwiłem?

Tak, zmartwiłem się. Żałowałem włożonej pracy . Pracy, w której skupiłem się nie do końca na tym, na czym powinienem. Najbardziej wstyd było mi z powodu tego, jak słabo, a raczej wcale, nie rozpoznałem konkurencji. Mówiąc wprost: żenada…

Z drugiej strony…

Mimo „bęcków” jakie otrzymałem od Rafała, bardzo liczyłem na udział w dalszej części tego projektu. Na spotkanie z tak doświadczonymi osobami jak Rafał, od których mógłbym się nauczyć czegoś nowego, wartościowego. Którzy wskazywaliby mi moje błędy, inspirowali, dzieliliby się doświadczeniem i wiedzą.

Czego nauczył mnie nieudany startup?

Po pierwsze – poświęcania zdecydowanie większej ilości czasu na poszukiwania, czy mój „unikalny” pomysł na startup jest rzeczywiście taki unikalny. Życie nauczyło mnie, że tak naprawdę nie ma unikalnych pomysłów, bo każda idea jest w jakiś sposób realizowana – lepszy lub gorszy. I ważna jest nie tyle unikalność pomysłu, co umiejętność lepszego robienia, usprawnienia jego elementów, które mogą być ważne dla jakiejś grupy użytkowników – naszych potencjalnych klientów.

Po drugie – zwracam większą uwagę na aspekty prawne dotyczące pomysłów, którymi się zajmuję. Od tematów dotyczących RODO, poprzez prawa autorskie, regulaminy i polityki, na umowach kończąc. Jak pokazało moje powyższe doświadczenie, bez znajomości prawa i dobrych prawników 😀 jest ryzyko, że trzeba będzie startup zamknąć szybciej, niż się go otwierało. Często okazuje się też, że prawnie zabronione są pewne rzeczy, na których chcemy oprzeć nasz biznes. I nawet jeśli uważamy, że „reguły należy łamać” to pamiętajmy, że prawo dba o to, abyśmy nie zrobili innym i sobie krzywdy. Więc zwracajmy na to uwagę.

Po trzecie – i najważniejsze – warto mówić o swoim pomyśle. To nie był jedyny przypadek, gdzie po podzieleniu się moim pomysłem z innymi okazało się, że nie jest on wcale taki „genialny”, „oryginalny” czy też „oczekiwany przez rynek”. Wiem, że wiele osób ma obawy przed „kradzieżą” pomysłów. Prawdę mówiąc zdarza się to stosunkowo rzadko – tak wynika z moich licznych rozmów. Dużo, dużo częściej dochodzi do sytuacji, kiedy nasz „zarąbisty, super i w ogóle najfajniejszy na świecie pomysł” nie spotyka się z zainteresowaniem klientów = nie chcą go kupować. Dlatego warto jak najszybciej zweryfikować go ze światem zewnętrznym, nim zużyjemy cały dostępny czas i środki na stworzenie czegoś, na co świat może nie być gotowy. A raczej może mieć dużo lepsze alternatywy. Więcej o tym poczytajcie na przykład tutaj: Jak zabić swój startup, zanim go odpalisz?

Koniec końców, psim swędem 😉 wziąłem udział w dalszej części Go Creative. Z innym pomysłem na startup, bardziej przemyślanym i… wygooglanym 😁. Co prawda nie wygrałem konkursu na wsparcie, a nawet nie rozwinąłem tego drugiego pomysłu w biznes. Natomiast nauczyłem się bardzo wiele od osób, z którymi się zetknąłem. Od trenerów, doradców i innych uczestników też. Wracam do tej wiedzy i korzystam z niej regularnie. Również tam, gdzie pomagam np. przygotowywać się do skutecznego prezentowania swoich pomysłów startupom czy organizacjom społecznym. Często opowiadam im powyższą historię. I pochwalę się, że zespołu, które wspierałem, zaliczyły kilka fajnych sukcesów. Taka korzyść z mojej porażki 😃!


reklama własna