Baśń o tym, że nie zawsze się udaje – historia porażki Arrow Games
autor: Adam Przykucki
O sukcesach opowiada się łatwo i przyjemnie, a o porażkach już niekoniecznie. A to właśnie porażki nas kształtują, uczą i pozwalają później osiągnąć większe sukcesy. Nie każdy potrafi przyznać się do błędów, przeanalizować to co zrobił źle, już nie mówiąc o wyciągnięciu wniosków. Przyznać się przed rodziną, znajomymi i przyjaciółmi, przed innymi ludźmi czy też w końcu samym sobą, że coś nam nie wyszło. To sztuka, którą trzeba opanować żeby móc jakoś wrócić do życia i realizować kolejne projekty.
Strzelanie z łuków do ludzi
Tak najkrócej można by było określić pomysł, z którym przyszedł do mnie mój wspólnik. Szaleństwo, prawda? Okazało się, że może w tym szaleństwie jest metoda.
Chodziło o dyscyplinę, która nazywa się Archery Tag. Taki paintball tylko zamiast pistoletów na kulki z farbą masz łuki i bezpieczne strzały, takie dwa ognie z łukami i strzałami, taki „paintball dla rycerzy” jak to określił mój kolega. Generalnie łuki i strzały i mnóstwo zabawy.
Wspólnik pokazał mi kilka filmów, powiedziałem jak to ja, że widziałem (jak wszystko co w Internecie), ale w Polsce nie słyszałem by ktoś się w to bawił. I tu pojawiają się dwie ważne lekcje.
Jak chcesz w coś zagrać to nie musisz robić firmy, która się będzie tym zajmować ;P
Jak wchodzisz w coś zupełnie nowego, w coś czego nie ma na lokalnym rynku to musisz przetrzeć szlaki, a to koszt. Tym kosztem jest Twój czas, który musisz przeznaczyć na wytłumaczenie czym jest ta dyscyplina. To pieniądze, które musisz włożyć w promocję czegoś zupełnie nowego. Kosztem jest też wytworzenie potrzeby.
Bardzo sceptycznie podchodziłem to tego pomysłu. Dlaczego? Bo pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Jedne były racjonalne, inne mniej. Gdy kilka projektów Ci nie wyjdzie zaczynasz się bać, że kolejny też może być wtopą. To akurat lęk irracjonalny, bo przez to możesz zamknąć się czterech ścianach i zamiast tworzyć coś co w końcu wyjdzie, zamiast podnieść się, wyciągnąć wnioski to siedzisz i się dołujesz, że coś Ci nie wyszło.
Były też te całkiem zasadne wątpliwości, np. jak z bezpieczeństwem? Czy to serio takie fajne? Czy to się sprzeda? Gdzie my to zrobimy? Czy nas na to stać? Jak długo informatyk wytrzyma na świeżym powietrzu? Czy możemy wymienić strzały na ostre? Dlaczego tak drogo?
Na takie pytania najlepszą odpowiedzią jest zrobienie analizy i racjonalne, spokojne przemyślenie wszystkiego oraz policzenie tego co się da policzyć.
Gdy zaczęliśmy rozmawiać o pomyśle było to jeszcze na długo przed sezonem wakacyjnym. Więc był czas na przygotowanie. Oszacowaliśmy mniej więcej jakie będą koszta takiej zabawy. Stwierdziliśmy, że nie ruszymy dalej póki nie znajdziemy odpowiedniego miejsca.
Testy
W tzw międzyczasie nadeszła pora by rozprawić się z chociaż jednym pytaniem. Czy to serio takie fajne? Okazało się, że w Polsce są miejsca, w których ktoś już to robi. Więc warto by przetestować pomysł przed wdrożeniem. Pojechałem na Pyrkon i tam miałem okazję zagrać pierwszy raz w Archery Tag. Wiedziałem już, że warto spróbować. Od razu też poznałem kilka mankamentów, które będzie trzeba docelowo wyeliminować. Nikt Ci nie da tyle wiedzy co Twoje potencjalna konkurencja.
Zaczęliśmy poszukiwania
Przemierzając łąki, pola, lasy i podwórka. Chodząc po placach i uciekając przed dzikami, analizowaliśmy kolejne lokalizacje. No i zawsze było jakieś ale. A bez lokalizacji nie było mowy o realizacji projektu. Myśleliśmy już nawet o magazynach, ale kto dojedzie na obrzeża miasta by pograć w coś zupełnie nowego? Ale rozgrywka w zamkniętym pomieszczeniu traci na dynamice. To nie to samo.
Gdy już prawie się poddaliśmy i odłożyliśmy pomysł do szuflady spotkałem się z kolegą. Mimochodem podczas rozmowy, rzuciłem temat, że szukam terenu pod coś takiego. Godzinę później już miałem potwierdzenie, że jest szansa na świetną lokalizację.
Pytajcie, opowiadajcie o swoim biznesie, rozmawiajcie z ludźmi. Nawet niekoniecznie związanymi z daną branżą, czasami zupełnie przypadkowa osoba może Ci pomóc, a czasami zwykła ludzka życzliwość zaoszczędzi Ci mnóstwo czasu.
Czas zacząć przygotowania
Gdy udało się sfinalizować kwestie formalne gdy kupiliśmy sprzęt i już wiedzieliśmy, że ładujemy się w kolejny biznes pojawił się problem, który dotyka każdego. Brak czasu.
O ile cały proces przygotowań i pierwsze analizy miały miejsce na długo przed otwarciem to sam teren zaczęliśmy przygotowywać za pięć dwunasta. Dopiero na chwilę przed startem sezonu pojawiła się dogodna lokalizacja i chcieliśmy koniecznie spróbować w tym roku, nie czekać do następnego, sezonu, być pierwsi w Trójmieście. I byliśmy.
Jestem człowiekiem, który strasznie nie lubi prosić innych o pomoc. Sam chętnie pomagam, ale gdy mam kogoś o coś poprosić to zazwyczaj spróbuję zrobić wszystko by tego nie robić. Straszna cecha, ale z nią walczę 😛 Tutaj musiałem z nią mocno powalczyć, bo nie było mowy, żebyśmy samemu dali radę. Gdyby nie moi przyjaciele i bliscy to byśmy w życiu nie przygotowali tego wszystkiego na czas. Jeszcze raz ogromne dzięki!
Budżet
Wiele problemów można uniknąć dysponując odpowiednim budżetem. Sprzęt, pracownik, teren, sprzęt do ogarniania terenu, wyposażenie terenu. To wszystko kosztuje. Nie są to małe pieniądze, a umówmy się — w naszym kraju młody przedsiębiorca zazwyczaj nie dysponuje dużym budżetem 😉
Tak i było w naszym wypadku. Zawsze na coś brakło. Ale przyzwyczajony do tego faktu (w końcu już trochę biznesów prowadziłem) wiedziałem, że tam gdzie kończą się pieniądze zaczyna się inwencja twórcza. Na szczęście pokłady wyobraźni okazały się dość spore, a resztki umiejętności manualnych pozwoliły na stworzenie mebli z palet, stolików, strzelnicy, tarcz czy też innych wcześniej nieprzewidzianych rzeczy.
Tak i było w naszym wypadku. Zawsze na coś brakło. Ale przyzwyczajony do tego faktu (w końcu już trochę biznesów prowadziłem) wiedziałem, że tam gdzie kończą się pieniądze zaczyna się inwencja twórcza. Na szczęście pokłady wyobraźni okazały się dość spore, a resztki umiejętności manualnych pozwoliły na stworzenie mebli z palet, stolików, strzelnicy, tarcz czy też innych wcześniej nieprzewidzianych rzeczy.
Budżetu na marketing również zbrakło. Na szczęście tutaj umiejętności własne nas ratowały i pozwoliły nam dotrzeć do klientów. Dobre zdjęcia, strona internetowa, profile w mediach społecznościowych i temat poszedł do przodu. Pierwszą rezerwację mieliśmy jeszcze zanim oficjalnie wystartowaliśmy.
Działamy i co dalej?
Wydawałoby się, że najgorsze już za nami? Heh. Nie. Wiele rzeczy szło nie tak. Sprzęt się zużywał szybciej niż myśleliśmy. Trawa nie rosła. Strzały się gubiły. Sporo czasu schodziło na uprzątanie terenu. I do tego pogoda. Śmialiśmy się, że to będzie najgorsze lato od lat, bo przecież otworzyliśmy biznes na świeżym powietrzu. To był trochę śmiech przez łzy. Bo pogoda była rzeczywiście kapryśna (następnego lata również — a teraz gdy już zamknęliśmy biznes mamy piękną pogodę za oknem i 27 stopni :P). Wiele rezerwacji musieliśmy odwołać właśnie z powodu pogody.
Granie w deszczu? Zrobiliśmy to raz. Ze znajomymi. Sprzęt suszył się przez dwa tygodnie, komfort gry mały i do tego robiło się zwyczajnie niebezpiecznie.
No i tak sobie mijał czas, a nasze założenia brały w łeb. Patrzyliśmy w niebo i wiedzieliśmy, że nadchodzi kolejny dzień ze stratą.
Dywersyfikacja
Bardzo ważne słowo. Żeby nie to, poszlibyśmy z torbami. Na kolejne biznesy i projekty decyduję się w momencie gdy te wcześniejsze już wchodzą w fazę stabilizacji. Gdy rozwijają się w sposób przewidywalny, gdy dają mi możliwość poświęcenia czasu jak i pieniędzy na rozwój kolejnych.
Posiadając kilka rentownych projektów gdy do jednego projektu dokładasz to masz przynajmniej z czego.
Pogody nie przewidzisz
Ale inne rzeczy mogliśmy.
Na pewno gdybyśmy dysponowali większym budżetem na marketing to moglibyśmy odrobić większą część strat, a może nawet wyjść na zero.
Chybionym pomysłem okazały się stałe godziny otwarcia. Generowało to u nas koszta (pracownik), a bardzo małe i sporadyczne zyski. Bo w końcu kto normalny nagle przychodzi z ulicy postrzelać się z łuku ze znajomymi?
Liczyliśmy na turystów — w końcu to Sopot, a okazało się, że naszą najlepszą grupą docelową były firmy.
Zakończenie
Skończył się sezon i zamknęliśmy działalność. W następnym sezonie tylko kilkukrotnie otworzyliśmy naszą arenę, w sumie to głównie dlatego by spełnić wcześniejsze obietnice i zobowiązania. Nie chcieliśmy generować dalszych strat i było to dla nas najlepszym wyjściem.
Nam już nie starczało czasu i chęci by dalej się tym zajmować. A pracownicy… Różnie z nimi bywa, wie każdy kto, miał chociaż jednego. Czasami najrozsądniej jest po prostu zamknąć biznes gdy jest nierentowny i nie powiększać kosztów porażki.
Minął ponad rok odkąd nie ma Arrow Games. Jeszcze do niedawna zdarzały się zapytania o możliwość rezerwacji. Na tyle silną markę stworzyliśmy. Na tyle ciekawą atrakcją dysponowaliśmy. Czy żałuję? Nie. Czy poniosłem straty? Tak. Głównie finansowe, ale zyskałem wiedzę i kolejne doświadczenia na wcześniej nieznanym mi gruncie, które pomogą mi w innych biznesach. Zyskałem też nowych znajomych. Poprowadziłem pierwszy raz samochód dostawczy, poprawiłem celność oraz koordynację ręka-oko, nauczyłem się robić meble z palet i resztek palet, sprawiłem trochę radości dzieciakom i wspólnie wsparliśmy kilka dobrych inicjatyw, a do tego jestem lepiej przygotowany na apokalipsę zombie.
Zapomniałbym, zostało mi coś jeszcze.
Zostały mi też łuki, może ktoś chce kupić :p?